Tak oto, prawie mamy wiosnę! Cieplej, jaśniej, przyjemniej... Choć osobiście bardzo przepadam za zimą, mrozem, śniegiem próbującym dostać się do wszystkich miejsc, gdzie nie powinien, kiedy opatulamy się w ciepłe ciuchy i generalnie robią się z nas takie miśki. Wszystko zdaje sie dziać wolniej. Tegoroczna zima, a raczej jej brak zdała się pozbawić mnie większości atrakcji, które oferuje i zdziwiona jestem, że tak bardzo zadowolona jestem z przedwiośnia... Wiosenne porządki zrobione, akumulatory naładowane i pozostaje tylko płynąć z prącem, w towarzystwie budzącej się do życia roślinności, świergotem powracających ptaków... perpektywa czaująca. Pozostaje tylko rozplanowanie treningów pomiędzy pracą :)
Za trzy tygonie wyjazd w góry. W KOŃCU! Watzmann czeka! Radość jest nieopisana. Ten wyjazd, to jak powrót do domu, pozostawienie wszystkich trosk za plecami, totalne odizolowanie od codziennej rzeczywistości. Z ludźmi, którzy na codzień są daleko, z którymi jak się spotykasz, masz wrażenie, że ledwo dzień wcześniej się roztsaliście...
Dzisiaj również jest dzień dobrej wiadomości - National Geographic Traveler zgodził się zostać patronem naszej wyprawy - fantastycznie :)
A na zdjęciu Watzmann - wszak należy zacząć przygotowania do wyprawy!